pobyt w Paryżu, by przystąpić do pracy - zażartowałem. Na twarzy Zdzisia malowało się znużenie, a nawet wewnętrzny ból. Nigdy nie widziałem go takim.<br>- Wyjeżdżam za tydzień na placówkę - powiedział ponuro.<br>- Brawo! - ucieszyłem się. - Dopiąłeś swego!<br>- Podstawili mi nogę, skubani. I wiem kto. Zamiast do Londynu, jadę na pierwszego sekretarza do Tirany. Ja tego chama jeszcze kiedyś dopadnę!<br>Zrozumiałem, że wszystkie inne sprawy, łącznie z budową czegoś tam w lesie, zeszły na drugi plan wobec tej życiowej klęski.<br>- Ty rozumiesz, co to znaczy?! Cztery lata w Tiranie?!<br>- Coś tam zaoszczędzisz, Zdzisiu.<br>- Ale jakim kosztem?! Znasz mnie, Jasiu, ja tam wykorkuję z nudów