oczami błyszczącymi jak krzemień. Płynęli ulicami, starzy i młodzi, kupcy i rolnicy, drwale i żebracy, kobiety i dzieci. I psy, biegnące za ludźmi i ludzkim mięsem. Dotarli do Przedgrodzia.<br>Pierwsze szeregi zatrzymały się, następne fale popychały je do przodu, ale ludzie szli niechętnie, niemrawo, choć mieli przed sobą wolną przestrzeń. Tłum gęstniał. Krzyk zmienił się w szum, jazgot w gwar, w szmer, w ciszę. Oto oni, lud Dabory i Leśnych Gór, stanęli naprzeciwko Gorczem, warowni swego pana i władcy, z rękoma zbrukanymi krwią jego żołnierzy.<br>*<br>Na wałach twierdzy widać było dziesiątki głów - Gorczem zapełnić się musiało uciekającymi z miasta wojownikami i