do tego upał od rana rozniósł się taki ponad światem, że<br>gdyśmy tylko opuścili cienie drzew i domów i znaleźliśmy się na<br>rozlanej przestrzeni pól, w ojca nagle jakby zwątpienie wstąpiło, czy<br>aby uda nam się przez ten upał przejechać bezpiecznie, bo zatrzymał<br>konia i rozglądał się, jakby brodu wypatrywał.<br> Trudno było wprost rozróżnić, co jest słońcem, a co ziemią. Jak pola<br>długie i szerokie dojrzewały zboża, a na niebie biała łuna stała.<br>Powietrze zmętniało jak stara święcona woda w butelce na oknie. Od<br>zaduchu dojrzewania i skwaru łzy kręciły się w oczach, rozum ciemniał,<br>sól wargi ścinała, ale nie stać