Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
przodu. Syreny karetek, białe kitle lekarzy biegających jak zwierzęta po okręgu ognia. Zgroza. Parę metrów po lewej mężczyzna pochylał się nisko nad zwłokami, przyciskał do ust spaloną dłoń, płakał, coś szeptał. Bocian! To Bocian. Zygmunt podbiegł do niego i chwycił za ramię.
- Bocian, Bocian... - wycharczał.
Ten nawet się nie obejrzał. Tulił zwęglone ciało i szeptał nachylony nad wyżartymi aż do policzków ustami, spod których wylazła na wierzch szczęka. Czarne zęby szczerzyły się w upiornym śmiechu.
- Zobacz, przyszedł Zygi, on ciebie zna, rozmawiałem z nim o tobie. Zazdrości, wiesz...
- Bocian, to nie ma sensu, to nic nie pomoże. Chodź, no wstawaj! Bocian
przodu. Syreny karetek, białe kitle lekarzy biegających jak zwierzęta po okręgu ognia. Zgroza. Parę metrów po lewej mężczyzna pochylał się nisko nad zwłokami, przyciskał do ust spaloną dłoń, płakał, coś szeptał. Bocian! To Bocian. Zygmunt podbiegł do niego i chwycił za ramię.<br>- Bocian, Bocian... - wycharczał.<br>Ten nawet się nie obejrzał. Tulił zwęglone ciało i szeptał nachylony nad wyżartymi aż do policzków ustami, spod których wylazła na wierzch szczęka. Czarne zęby szczerzyły się w upiornym śmiechu.<br>- Zobacz, przyszedł Zygi, on ciebie zna, rozmawiałem z nim o tobie. Zazdrości, wiesz...<br>- Bocian, to nie ma sensu, to nic nie pomoże. Chodź, no wstawaj! Bocian
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego