Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
raczej do piany pulchnej, na chłodnej halbie w Gasthauzie. Na widok pobliskiego nasypu i szosy Hans przystanie.
- Panie doktorze... a gdybyśmy zgodnie postanowili zakończyć nasz spacer... dialektyczny... paktem o wzajemnej pomocy, bo...
- Ja najmocniej przepraszam, ale jak dotychczas tylko jedna ze stron wyraziła swe intencje, kawa na ławę! czyli Józef Tuszy.
I niemal arogancko patrzy w oczy Hansowi.
Hans oprze prawą stopę na szkarpie, przygryzie wargę. "Powiem mu, czy nie, o liście ojca? Nie. Proboszczowi najpierw. Dlaczego? Patrzy na mnie. Widzi moje wahanie. Uśmiecha się po swojemu".
- Panie docencie, ja nie nalegam. Ja jestem karciarz... Pan, jak widzę, szachista. No cóż
raczej do piany pulchnej, na chłodnej halbie w Gasthauzie. Na widok pobliskiego nasypu i szosy Hans przystanie. <br>- Panie doktorze... a gdybyśmy zgodnie postanowili zakończyć nasz spacer... dialektyczny... paktem o wzajemnej pomocy, bo... <br>- Ja najmocniej przepraszam, ale jak dotychczas tylko jedna ze stron wyraziła swe intencje, kawa na ławę! czyli Józef Tuszy. <br>I niemal arogancko patrzy w oczy Hansowi. <br>Hans oprze prawą stopę na szkarpie, przygryzie wargę. "Powiem mu, czy nie, o liście ojca? Nie. Proboszczowi najpierw. Dlaczego? Patrzy na mnie. Widzi moje wahanie. Uśmiecha się po swojemu". <br>- Panie docencie, ja nie nalegam. Ja jestem karciarz... Pan, jak widzę, szachista. No cóż
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego