lat. Darzyła sentymentem ten schludny biały domek na peryferiach Parczewa.<br>Niepokoiła się ostatnio o babcię, która tak jakoś skomplikowała sobie życie osobiste, że przestały ją odwiedzać dwie córki, zamieszkałe w tym samym mieście, a syn zaglądał do niej rzadko.<br>Na pukanie nikt nie odpowiadał. Ewa nacisnęła klamkę, drzwi były otwarte. Tuż za progiem, w kałuży zastygłej krwi, leżał na podłodze przyjaciel babki, Antoni J. Nie poruszał się. Przerażona pobiegła do sąsiadów, telefonicznie wezwała policję. Kiedy radiowóz z parczewskiej KRP wjechał na podwórko, panował tam już zgiełk jak na festynie.<br><q>- Balowali z łazęgami i se wybalowali. Jak się chla, to trza patrzeć z kim