listowego, który mu wtenczas dałem. Powolnym ruchem Hans zwrócił proboszczowi małą wyblakłą kopertę. <br>- I ksiądz proboszcz nawet nie wie, jak się nazywał ów oficer? <br>- Wiem, synu, znowu Opatrzność Boża... Bo kiedy on wychodził z plebanii, z auta stojącego w uliczce... pewnie jakiś inny oficer zawołał: "Kupfermann, rusz się, byku! Jedziemy..." <br>Twarz Hansa się rozpogodziła. <br>- Aaa... teraz wszystko jasne: to był Niemiec nadwołżański! Proboszcz wesoło przeczy głową. <br>- Nnnie. To był Żyd odeski. <br>Hans poczuł na twarzy pełzający uśmiech wzruszenia. Patrzył na rumiane policzki staruszka, przepasane dwoma, trzema kłębami dymu. Teraz ujrzał go na mapie zielonej tej ziemi, czarną olchę człowieczą, której nie