Typ tekstu: Książka
Autor: Bojarska Teresa
Tytuł: Świtanie, przemijanie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1980
swojakami jak sam dziedzic. Propozycja odnośnie łąki wzburzyła Mielczarka. Wywodził, że łakę także trzeba dzielić, po spłachetku, każdemu równo.
- Zagonek trawy? Coście, Mielczarek, rozum w tej milicji stracili!
Ale komendant posterunku oponował uparcie. Po równo albo wcale. Skończyły się dzierżawy.
Tej nocy mało kto spał w Maleniu. Jeden pilnował drugiego. Tym bardziej, że dworskim było wiadomo, że ci z kolonii i co biedniejsi ze wsi także zamierzają upomnieć się o przydział. I to nie tylko małorolni, lecz bogatsi gospodarze też. Noc jeszcze nie zeszła, gdy na podjeździe zapełniło się od chętnych na ziemię. Ustawiano się w kolejce i w kolejce zbliżano do progu
swojakami jak sam dziedzic. Propozycja odnośnie łąki wzburzyła Mielczarka. Wywodził, że łakę także trzeba dzielić, po spłachetku, każdemu równo.<br> - Zagonek trawy? Coście, Mielczarek, rozum w tej milicji stracili!<br> Ale komendant posterunku oponował uparcie. Po równo albo wcale. Skończyły się dzierżawy.<br> Tej nocy mało kto spał w Maleniu. Jeden pilnował drugiego. Tym bardziej, że dworskim było wiadomo, że ci z kolonii i co biedniejsi ze wsi także zamierzają upomnieć się o przydział. I to nie tylko małorolni, lecz bogatsi gospodarze też. Noc jeszcze nie zeszła, gdy na podjeździe zapełniło się od chętnych na ziemię. Ustawiano się w kolejce i w kolejce zbliżano do progu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego