Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
niego tomem, w którym czas pozlepiał zbutwiałe stronice klechdy domowej. I że natura poczyniła już wielkie postępy, dążąc do zrównania byłego z niebyłym.
Obszedł powtórnie ruinę i już chciał wrócić na szosę, kiedy spostrzegł, że na dwóch głazach mech był odarty. Cofnął się, żeby nabrać rozpędu. Stanął na górnej płycie. Uf! "Wejście?" Raczej dół, dzieża, a na dnie popiół i głownie sczerniałe. I aluminiowa patelnia.
Spojrzał na zegarek. Dochodziła szósta. "Najwyżej się spóźnię". Zbiegł po płycie. Pod czołem jakiś głos uczniowski powtarzał z uporem: "To tu, to tu..."
Dopiero na chodniku przed kościołem spojrzał na nogi. Białe tenisówki przybrały barwę torfowego
niego tomem, w którym czas pozlepiał zbutwiałe stronice klechdy domowej. I że natura poczyniła już wielkie postępy, dążąc do zrównania byłego z niebyłym. <br>Obszedł powtórnie ruinę i już chciał wrócić na szosę, kiedy spostrzegł, że na dwóch głazach mech był odarty. Cofnął się, żeby nabrać rozpędu. Stanął na górnej płycie. Uf! "Wejście?" Raczej dół, dzieża, a na dnie popiół i głownie sczerniałe. I aluminiowa patelnia. <br>Spojrzał na zegarek. Dochodziła szósta. "Najwyżej się spóźnię". Zbiegł po płycie. Pod czołem jakiś głos uczniowski powtarzał z uporem: "To tu, to tu..." <br>Dopiero na chodniku przed kościołem spojrzał na nogi. Białe tenisówki przybrały barwę torfowego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego