zrobić samemu. Rodzina C. zniknęła za drzwiami potężnego sklepu. Maria spojrzała jeszcze na swoje auto. Pięknie lśniło w słońcu.<br>Jasiek dostał małe klocki lego, a Marek jakiegoś plastikowego ludzika. - Z Carrefouru wychodziłam za dziećmi. Zobaczyłam, że biegną do mnie. Czułam, że coś się stało. - opowiada Maria C. - Samochodu nie było. Ugięły mi się nogi. Biegałam po placu i krzyczałam, żeby mi ktoś pomógł. Jakiś człowiek podjechał motorowerem, okazało się, że tamtejszy ochroniarz. Powiedział, że mnie spisze. Oczywiście, nikt niczego nie widział. Ochrzaniłam tego faceta, że mi teraz zawraca głowę, zamiast mi pomóc. A on mi na to, że to normalka na