Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
matkę, bo ona, w niebie, to mi przyrzekła,
i to przywróciło mi uśmiech, i stanąłem znów pod tą ulewą, i pluskaliśmy się jeszcze długo, a kiedy wycieraliśmy się po kąpieli, podszedłem do Albina, który od początku tak bardzo mi się podobał, bo przypominał, choć niższy o głowę, Włodka, tego pięknego Ukraińca ze szkolnego dziedzińca we Lwowie, i poprosiłem, by mi pomógł, bo nie sięgam rękoma do tyłu, a on bez słowa wziął ręcznik z moich rąk i osuszał mi delikatnie plecy, a potem - ni stąd, ni zowąd - przesunął dłońmi po moich krągłych biodrach i pulchnych pośladkach i pochyliwszy się, szepnął mi
matkę, bo ona, w niebie, to mi przyrzekła,<br>i to przywróciło mi uśmiech, i stanąłem znów pod tą ulewą, i pluskaliśmy się jeszcze długo, a kiedy wycieraliśmy się po kąpieli, podszedłem do Albina, który od początku tak bardzo mi się podobał, bo przypominał, choć niższy o głowę, Włodka, tego pięknego Ukraińca ze szkolnego dziedzińca we Lwowie, i poprosiłem, by mi pomógł, bo nie sięgam rękoma do tyłu, a on bez słowa wziął ręcznik z moich rąk i osuszał mi delikatnie plecy, a potem - ni stąd, ni zowąd - przesunął dłońmi po moich krągłych biodrach i pulchnych pośladkach i pochyliwszy się, szepnął mi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego