rezerwę tej "korzennej", jak pan mówi, krajanki. Że na "czarną godzinę"... Nie wiedziałem, że godzina ta nadejdzie. Czaaarna! Nadeszła, jak się docent domyśla, kiedy załamał się nasz Ostfront. Przedtem żyło nam się w miasteczku jak u Pana Boga za piecem. Front był hen, hen, za siódmym stepem, za siódmym Uralem. Że nawet bunkry wydawały się nam przesadą... - Uśmiech niewesoły. - Ale przyszedł czas, kiedy garnizon ogarnęła nerwowość. Żołnierze, co od miesięcy zadomowili się na kwaterach... pakowali się w nocy... i na stację! Wiedziało się, że jadą na front, bo radio coraz częściej informowało o "przesuwaniu jednostek na z góry przewidziane pozycje