w Waszyngtonie. Tłumaczem Japończyków był niejaki Onodo, równy gość, też ze świeżej emigracji, z którym wszedł w bliższą komitywę. Rozmawiali o różnych sprawach: gdzie kto chodził do szkoły, co robił wcześniej, co mu się udało, jaką kto ma rodzinę. Bywało, że mieli dużo czasu na takie rozmowy, kiedy ich japońscy VIP-owie szli na jakieś spotkanie, na którym niepotrzebna lub zgoła niepożądana była obecność tłumacza.<br>Rashid zwierzył się kiedyś Onodzie ze swojego kłopotu polegającego na tym, że stracił kontakt z taką jedną firmą, która nazywa się Amway. Wszedł do niej jeszcze w 1990 roku, ale to się wnet urwało, bo jego