Typ tekstu: Książka
Autor: Sapkowski Andrzej
Tytuł: Chrzest ognia
Rok: 2001
mokre liście, wsadziła strzałę do kołczana. - Druh twój, wiedźminie?
- Tak. Nazywa się Jaskier. Jest poetą.
- Poeta - Milva popatrzyła na rzucanego suchymi już torsjami trubadura, potem podniosła wzrok. - Kiedy tak, tedy pojmuję. Jeśli czego nie pojmuję, to czemu on tu rzyga, miast gdzie w cichości rymy pisać. Nie moja zresztą rzecz.
- W pewnej mierze twoja. Ocaliłaś mu skórę. Mnie też.
Milva otarła spryskaną deszczem twarz, na której wciąż jeszcze można było dostrzec odcisk cięciwy. Choć strzelała kilkakrotnie, odcisk był tylko jeden - cięciwa za każdym razem przylegała dokładnie w tym samym miejscu.
- Byłam w olszynie już wtedy, gdy gadaliście z havekarem - powiedziała. - Nie chciałam, by
mokre liście, wsadziła strzałę do kołczana. - Druh twój, wiedźminie?<br>- Tak. Nazywa się Jaskier. Jest poetą.<br>- Poeta - Milva popatrzyła na rzucanego suchymi już torsjami trubadura, potem podniosła wzrok. - Kiedy tak, tedy pojmuję. Jeśli czego nie pojmuję, to czemu on tu rzyga, miast gdzie w cichości rymy pisać. Nie moja zresztą rzecz. <br>- W pewnej mierze twoja. Ocaliłaś mu skórę. Mnie też.<br>Milva otarła spryskaną deszczem twarz, na której wciąż jeszcze można było dostrzec odcisk cięciwy. Choć strzelała kilkakrotnie, odcisk był tylko jeden - cięciwa za każdym razem przylegała dokładnie w tym samym miejscu.<br>- Byłam w olszynie już wtedy, gdy gadaliście z &lt;orig&gt;havekarem&lt;/&gt; - powiedziała. - Nie chciałam, by
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego