gdyby telefonowała, to przecież bym odebrała wiadomość. Ostatni raz widziałam ją chyba tydzień temu. Wrzuciła do torby kilka kosmetyków, jakąś zmianę bielizny i powiedziała, że być może spędzi u klienta dwa dni. A gdyby coś się miało zmienić, powiedziała, że się odezwie, bo jak zwykle ma ze sobą telefon komórkowy. Wcześniej zrobiła mi zakupy, zaopatrzyła w leki i nie pozwoliła wychodzić z domu, dopóki nie wróci. Oczywiście, kiedy jej nieobecność przedłużała się, musiałam wyjść. Bardzo się denerwuję, bo Jowita nigdy nie wyjeżdżała bez uprzedzenia.</><br>Monika L. nie znała adresu rodziców lub innej rodziny Jowity. Wiedziała tylko tyle, co wszyscy, że nazywa