przejściom ze sceny w scenę i solidnemu uwypukleniu wątków kierujących towarzyszyła gra zespołowa na pewno nie mistrzowska i kreacyjna, ale wystarczająco staranna, by całość znalazła się na odpowiednim poziomie, w którym silniejsze ogniwa pociągają słabsze, a żadne nie jest na tyle słabe, by zagrozić pęknięciu całości. I takie właśnie jest "Wesele" białostockie, reżysersko wytrzymane do końca, aktorsko poprawne i wyrównane, scenograficznie rzetelne. I to jest najważniejsze. Białystok ogląda "Wesele", jakie mogłaby oglądać i Warszawa. Niejako na boku, prywatnie, dorzucę tylko, że ja osobiście lepiej odebrałam grę Andrzeja Karolaka (Poeta) niż Grzegorza Galińskiego (Dziennikarz), lepiej grę Joanny Ładyńskiej (Panna Młoda) niż Wojciecha