Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
radar ukazałem się im niespodziewanie przed dziobem jak straszna zjawa. Nie wiem.
Inna historia, że spodziewałbym się wszystkiego, ale nie tego, że mogę stracić odblask. Przetrwał on owych kilka godzin najstraszliwszego dmuchu, jaki miałem w ogóle. Piekło w cieśninie Alenuhaha, gdy żeglowaliśmy do Kona z Krystyną we wrześniu ubiegłego roku. Wiało 85 kilometrów na godzinę i takielunek wył jak jakaś piekielna harfa. Nigdy więcej czegoś takiego...
A jednak radar przetrwał wówczas. Teraz zaś, zamocowany jeszcze mocniej niż poprzednio, poszedł.
Nagana! Udzielam sobie nagany za to, że nie zauważyłem straty wcześniej. Oskarżony tłumaczy się, że uprzednio nadwerężony mógł spaść właśnie ostatniej nocy
radar ukazałem się im niespodziewanie przed dziobem jak straszna zjawa. Nie wiem.<br> Inna historia, że spodziewałbym się wszystkiego, ale nie tego, że mogę stracić odblask. Przetrwał on owych kilka godzin najstraszliwszego dmuchu, jaki miałem w ogóle. Piekło w cieśninie Alenuhaha, gdy żeglowaliśmy do Kona z Krystyną we wrześniu ubiegłego roku. Wiało 85 kilometrów na godzinę i takielunek wył jak jakaś piekielna harfa. Nigdy więcej czegoś takiego...<br> A jednak radar przetrwał wówczas. Teraz zaś, zamocowany jeszcze mocniej niż poprzednio, poszedł.<br> Nagana! Udzielam sobie nagany za to, że nie zauważyłem straty wcześniej. Oskarżony tłumaczy się, że uprzednio nadwerężony mógł spaść właśnie ostatniej nocy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego