fortepianie.<br>Nie były to właściwie lekcje w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Jan<br>miał bowiem do Anny stosunek nie jak do uczennicy, lecz bardziej jakby<br>do ostatniego już promyka radości w swoim życiu, i nawet zwracał się do<br>niej, aniołku. O, jest mój aniołek, a myślałem, że już nie przyjdzie<br>dzisiaj. Wicher taki, zimno, psa by nie wygnał na taką pogodę. Nie tak<br>to się gra, mój aniołku. Uderz mocniej cis, mój aniołku. A ponieważ był<br>już bardzo stary i zniedołężniały, pozwalał Annie, żeby nim rządziła.<br>Nic jej nie zadawał, gdy nie chciała albo też nie przećwiczyła tego, co<br>jej zadał, czy