wądoły i w niziny,<br>Co mu się śniły wzwyż i wzwyż!<br><br>A kiedy poblask wziął od słońca<br>I w nicość zalśnił - błędny wskaz -<br>Pojąłem wszystko aż do końca<br>I uwierzyłem jeszcze raz!</><br><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>PSZCZOŁY</><br><br>W zakamarku podziemnym, w mieszkalnym pomroku,<br>Gdzie zmarły, zamiast dachu, ma nicość nad głową,<br>W pewną noc Wiekuistą, a dla nas - Lipcową<br>Coś zabrzękło... Śmierć słyszy i przynagla kroku...<br><br>A to - pszczoły, zmyliwszy istnienia ścieżynę,<br>Zboczyły do tych pustek, jak do złego ula!<br>Rój się iskrzy tak obco, tak brzęcząco hula,<br>Że strach w mroku tę jurną ujrzeć pozłocinę!...<br><br>A zmarli w zachwyceniu, źrenicę rozwiewną<br>Przesłaniając od blasku