dziecinnego pokoju,<br>i zamknąłem oczy, i ona, moja piękna mama, stała pod moimi powiekami, zatrzymałem ją w tym ruchu, z rękoma nad głową, kiedy perłowa suknia nie przysłaniała już niczego, bo nawet włosy, już uwolnione, spłynęły gęstą czarną falą ledwie do ramion,<br>i obudziły mnie słowa Felka, który opowiadał o Wigilii tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątego roku, pierwszej wojennej, tam u nich, w Pińsku, o wigilijnej kolacji w rodzinnym gronie, już skromniejszej niż przedtem, o łamaniu się opłatkiem najpierw taty i mamy, a jego, Felka, z siostrą Basią, potem Basi z mamą i jego z tatą, i Basi z tatą, a jego