dnia po przyjeździe do Rzymu, oddawszy list do pana Campilli, jadłem obiad, doczekałem do piątej.<br>Stanąłem przed furtką willi trochę spocony od upału i walizki. Zadzwoniłem, a usłyszawszy chrobot mechanizmu otwierającego furtkę, pchnąłem ją. W drzwiach ukazał się służący, który pospieszył po moją walizkę. Do holu wyszedł po mnie Campilli.<br>- Witaj! - zawołał. - Niech ci się dobrze i spokojnie mieszka pod naszym dachem.<br>Następnie skierowaliśmy się na pierwsze piętro, do pokoju, który dla mnie przeznaczył. Ogromnego, wysokiego, ze staroświeckim, wielkim łóżkiem. Na ścianach pełno sztychów <page nr=85> przedstawiających rzymskie ruiny i najważniejsze kościoły miasta. Z okien - widok wspaniały. Zachwycony, Przylgnąłem do nich. W jednym