wypowiedziane przez tak przedziwnego dziwaka jak M., wydały jej się dwuznaczne i niemal nieprzyzwoite, bo przecież Iw, której znowu opóźniała się miesiączka, mogła już prawdopodobnie nosić pod sercem zalążek płodu, a Julia nie widziała potrzeby, aby ją straszyć.<br> Spojrzała groźnie na M., który skurczył się, zarumienił i odskoczył w stronę Witka. Błyskawicznie uściskał mu rękę i schował się za szpalerem nielicznych gości.<br> Witek spojrzał zdziwiony, ale już podeszli do niego obaj młodzi obiecujący literaci, bliscy krewniacy ojca Iw.<br> - Pomyślności... - wyraźnie i z namysłem powiedział młodszy, starszy bowiem markował tylko te życzenia bezgłośnymi ruchami warg.<br> Witek popatrzył na nich z niechęcią, bo