z ojcem i macochą (były przedtem jakieś letnie wyjazdy z ojcem, mamą i rodzeństwem, ale, zbyt wówczas mały, nie zapamiętałem ich odbył się do Sopot (tak się tę miejscowość wtedy po polsku wymawiało - Sopoty). Pojechaliśmy samochodem, a siostra i brat dołączyli potem do nas pociągiem. Był to, jak wiadomo, obszar Wolnego Miasta Gdańska i ojciec uprzedził mnie i mojego rówieśnika kuzyna, który pojechał z nami, że na plaży, czy na ulicy kurortu ktoś nas może zagadnąć po niemiecku. "W takim wypadku", powiedział ojciec, musicie odpowiedzieć: 'Ich bin Pole, ich versteche nicht Deutsch'" Ojciec nas uczył tego zwrotu nie bez widocznej satysfakcji. Tak jeszcze