mogły czuć bezpiecznie w swoich granicach, tylko mając w Kabulu posłusznego sobie władcę i tylko jeśli będzie się on odwoływał do wiary, a nie do solidarności narodowej. Afgańscy rewolucjoniści muzułmańscy, występujący przeciwko Daudowi i kwestionujący nawet wspólnotę etniczną jako sprzeczną z Koranem i opóźniającą cywilizacyjny postęp, wydawali się doskonałymi sojusznikami. Wspierając ich, można było zaszkodzić Daudowi, przestraszyć, odciągnąć jego myśli od podburzania Pasztunów, a w perspektywie, kto wie, może nawet zastąpić go jakimś spolegliwym mudżahedinem, który w Pakistanie będzie widział nie wroga, lecz życzliwego wierzyciela i wzór do naśladowania.<br>Ci, którzy gotowi byli spełnić te warunki, mogli liczyć na szczodrość pakistańskich