żywego. Poszukuje cię, widzisz, Inkwizycja. Czary albo herezja, mnie zresztą zajedno. Ale pojedziesz w pętach do Świdnicy, do dominikanów. <br>- Puśćcie mnie... - Reynevan stęknął, bo powróz boleśnie wgryzł mu się w przeguby rąk. - Proszę, panie Czirne... Jesteście wszak rycerzem... A ja muszę... Mnie spieszno... Do niewiasty, którą kocham! <br>- Jak nam wszystkim.<br>- Wszakże nienawidzicie moich wrogów! Sterczów i Aulocka! <br>- Fakt - przyznał raubritter. - Nienawidzę sukinsynów. Ale ja, młodzieńcze, nie jestem jakiś tam dzikus. Jestem Europejczyk. Nie pozwalam, by w interesach kierowały mną sympatie i antypatie. <br>- Ale... Panie Czirne...<br>- W konie, panowie.<br>- Panie Czirne... Ja...<br>- Panie Nostitz! - przerwał ostro Hayn. - To pański pono krewny. Niechże