Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
jak nikogo z nas nie obchodził już Tietier-Wietier. Nie lubiliśmy Jungmanna, Bułatowowi dokuczaliśmy z właściwym sztubakom okrucieństwem. Szanowaliśmy Korieniewskiego i nauczycielkę francuskiego - Bobrikową. Ale gdyby odeszli, zapomnielibyśmy o nich równie szybko jak o Kołosowie.

- Szkoda, że pan nas opuścił - powtórzyłem raz jeszcze, ściskając na pożegnanie jego chudą, kościstą dłoń. Wyblakłe oczy Drzazgi zabłysły radością. Wyszedł zza przepierzenia i odprowadził nas do drzwi.

- Żałujecie mnie jednak... Zawsze wiedziałem, że jesteście poczciwi chłopcy... Pozdrów kolegów... Powiedz, że Drzazga przesyła im pozdrowienia... Tak właśnie powiedz: Drzazga... Nie zapomnij...

Za dobre postępy w nauce rada pedagogiczna zwolniła z większości egzaminów pięciu uczniów, w tej
jak nikogo z nas nie obchodził już Tietier-Wietier. Nie lubiliśmy Jungmanna, Bułatowowi dokuczaliśmy z właściwym sztubakom okrucieństwem. Szanowaliśmy Korieniewskiego i nauczycielkę francuskiego - Bobrikową. Ale gdyby odeszli, zapomnielibyśmy o nich równie szybko jak o Kołosowie.<br><br>- Szkoda, że pan nas opuścił - powtórzyłem raz jeszcze, ściskając na pożegnanie jego chudą, kościstą dłoń. Wyblakłe oczy Drzazgi zabłysły radością. Wyszedł zza przepierzenia i odprowadził nas do drzwi.<br><br>- Żałujecie mnie jednak... Zawsze wiedziałem, że jesteście poczciwi chłopcy... Pozdrów kolegów... Powiedz, że Drzazga przesyła im pozdrowienia... Tak właśnie powiedz: Drzazga... Nie zapomnij...<br><br>Za dobre postępy w nauce rada pedagogiczna zwolniła z większości egzaminów pięciu uczniów, w tej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego