Typ tekstu: Prasa
Tytuł: CKM
Nr: 3 (33) marzec
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1998
pięknym ryneczku Pelourinho. Dobijamy się caipirinhą, lokalnym drinkiem, na który składają się: cachasa, trzcinowy cukier, limonka i kilka kostek lodu. W tak pięknych okolicznościach przyrody dopadają nas dwie postawne Murzynki. Wspólnie ważą pewnie ze 200 kilogramów i po kilku minutach dość osobliwej konwersacji pytają mnie i Adę, czy jesteśmy "merid". Wybucham śmiechem. "Aj fak ju!" - oznajmia mi na to cięższa z panien, uśmiechając się od ucha do ucha. Nie polemizuję. Daję im do zrozumienia, że rezygnuję z propozycji. "End ju! End ju!" - krzyczy tonem nie znoszącym sprzeciwu nasza Żanuaria (tak ją szybko ochrzciłem) i wskazuje na Agustina i Jamesa. Dopiero teraz
pięknym ryneczku Pelourinho. Dobijamy się caipirinhą, lokalnym drinkiem, na który składają się: cachasa, trzcinowy cukier, limonka i kilka kostek lodu. W tak pięknych okolicznościach przyrody dopadają nas dwie postawne Murzynki. Wspólnie ważą pewnie ze 200 kilogramów i po kilku minutach dość osobliwej konwersacji pytają mnie i Adę, czy jesteśmy <q>"merid"</>. Wybucham śmiechem. <q>"Aj fak ju!"</> - oznajmia mi na to cięższa z panien, uśmiechając się od ucha do ucha. Nie polemizuję. Daję im do zrozumienia, że rezygnuję z propozycji. <q>"End ju! End ju!"</> - krzyczy tonem nie znoszącym sprzeciwu nasza Żanuaria (tak ją szybko ochrzciłem) i wskazuje na Agustina i Jamesa. Dopiero teraz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego