Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
nierzadko po kolana. Lodowe drobiny cięły po twarzach, jak skrzydła Abaddona. Starzec, jeden jedyny, niebieskosiwy i brodaty, z rozbieganymi oczyma, obskakiwał stojących. - Ludzie, co wy, tak nie można, to bolszewicy, czerwone, ludzie moi, opamiętajcie się, błagam was, na rany Chrystusa, Marszałek, pamiętajcie, sam pan Marszałek... - Nikt nie słuchał, przepędzono go. Wychudzone konie, z których plackami schodziła sierść, ciągnęły działo, ich zady drżały bez przerwy, ślepia płonęły sinym, zimnym blaskiem. Samo działo wyglądało jak ruchoma zaspa. Batem z czerwoną kokardką machał podoficer, typ północnego Rosjanina, blada, szeroka twarz, zadarty nos, jasne, ufne oczy wiejskiego wesołka i ładne, drobne dłonie. Nogi miał okręcone
nierzadko po kolana. Lodowe drobiny cięły po twarzach, jak skrzydła Abaddona. Starzec, jeden jedyny, niebieskosiwy i brodaty, z rozbieganymi oczyma, obskakiwał stojących. - Ludzie, co wy, tak nie można, to bolszewicy, czerwone, ludzie moi, opamiętajcie się, błagam was, na rany Chrystusa, Marszałek, pamiętajcie, sam pan Marszałek... - Nikt nie słuchał, przepędzono go. Wychudzone konie, z których plackami schodziła sierść, ciągnęły działo, ich zady drżały bez przerwy, ślepia płonęły sinym, zimnym blaskiem. Samo działo wyglądało jak ruchoma zaspa. Batem z czerwoną kokardką machał podoficer, typ północnego Rosjanina, blada, szeroka twarz, zadarty nos, jasne, ufne oczy wiejskiego wesołka i ładne, drobne dłonie. Nogi miał okręcone
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego