trzymając się za ręce, bruk był nierówny, śliski od pomyj i kisnących łupin.<br>- Och, poczekaj - uczepiła się jego ramienia - tego brakowało, złamałam obcas.<br>- Idź boso, wielka mi historia - zaśmiał się. - Połowa ludzi tak tutaj chodzi.<br>- Wracajmy do auta. Naprawdę, nie wiem, co cię tak bawi? - dreptała kulawo.<br>- Skaczesz jak wróbel.<br>Wydało się nagle Margit, że ze wszystkich domów, z ganków i dachów patrzą na nią i zaśmiewają się, nawet tłum sunący w uliczce wydał się zbiorowiskiem szyderców. Pot wystąpił jej na całym ciele. Co mnie oni obchodzą - karciła się w myśli - wsiądę do auta, odjadę, zniknę. Tak, jakbym umarła. Jestem z innego