nie zmierza on świadomie do żadnego wyraźnego celu. Szuka raczej, eksperymentuje - na poły w wyobraźni, na poły w międzyludzkiej rzeczywistości. I kiedy tak - w momencie najwyższego napięcia, tuż przed początkiem pańsko-chamskiego rozrachunku - czeka w ciemności, odczuwa coś bardzo osobliwego: <q>"Śmiać mi się chciało, jakby mnie łaskotał kto. Rozrost. Wyolbrzymianie. Wyolbrzymianie w czerni. Rozdymanie się i rozszerzanie w połączeniu z kurczeniem i napinaniem, wymigiwanie i jakieś wyłuskiwanie ogólne i poszczególne, naprężenie zastygające i zastyganie naprężające, zawieszenie na cieniuteńkiej niteczce oraz przekształcanie i przerabianie w coś, przetwarzanie, a dalej - popadnięcie w systemat (...) z pobudzeniem wszelkich narządów"</> (F 240).<br>Znowu zdań kilka, na