ty?!<br>- Ja... zastępca jego wysokości, sobowtór, panie, daruj mi, nie zabijaj...<br>- Gdzie Penge Afra?<br>- Nie wiem - wychrypiał mężczyzna. - Nie wiem!<br>- Kiedy wyjechał?<br>Pierwsze uderzenie w drzwi, jeszcze lekkie, sprawdzające siłę zamka.<br>- Wczoraj, wczorajszego wieczora.<br>- Do kiedy?<br>- Nie wiem, wielmożny Penge Afra wraca, kiedy chce, a wtedy...<br>- Co wtedy z tobą?<br>- Wywożą mnie gdzieś, nie wiem gdzie, głowę mam w worku. Wokół las, dom pilnie strzeżony...<br>Łupnęło. Drzwi zatrzeszczały, ale jeszcze wytrzymały napór. Następne uderzenie rozniesie je w drzazgi. Nie! Wytrzymały dla niego, Dorona. Jakby chciały dać mu jeszcze chwilę. Odwrócił się ku sobowtórowi <orig>bana</>, gdy zobaczył, jak przez poręcz balkonu gramoli