Dosłownie żadna "superkasowa" opowieść nie trzyma się już logiki. Jest otumaniającym pędem na złamanie karku. Wyznawszy, że znikają jego marzenia o filmie autorskim, <name type="person">Franco de Pena</>, wielce zdolny młody reżyser z Wenezueli, absolwent łódzkiej szkoły, czarno widzi drogę kina: będzie to tylko mówienie czegoś za pomocą pistoletów, seksu i przemocy.<br>Z grubsza, rzeczywiście tak to wygląda. Ale można wspomnieć, że ci z najwyższej półki - <name type="person">Szekspir</>, <name type="person">Dostojewski</>, <name type="person">Gide</> i <name type="person">Faulkner</> - dużo dokonali, idąc (co najmniej od czasu do czasu) właśnie torem sensacji. Ich siłą nie były efekty, lecz fascynujące treści. W tym więc nadzieja: że niezależni pomysłodawcy wygrają z dyktatorami produkcji, że inteligentni