pieniądze do kieszeni i już się odwrócił, aby wyjść, gdy Marcin szepnął:<br>- Jerzy! - Co?<br><page nr=227> Domyślił się raczej, niż dosłyszał, że tamten chce, aby się nad nim nachylił. Uczynił to opanowując odrazę.<br> - Nie gniewaj się na mnie, Jerzy. Nie umiem być inny. Ale bardzo w ciebie wierzyłem, byłeś najlepszym moim przyjacielem... Zabrakło mu tchu. Przymknął oczy. Po chwili znów je otworzył:<br>- Jerzy!<br>Stał bez ruchu, chłodny, z obojętnym wyrazem twarzy. - Co takiego?<br>- Nie chciałbym, żebyś sobie z mego powodu robił jakieś wyrzuty sumienia...<br>- Ja? Nie bój się.<br>- Wierz mi, mnie już teraz nic na życiu nie zależy.<br>- Czy tak? Cóż, to twoja