berlingowcy, Biała Rosja, polskie kresy, Sybir, Azja. - Przekrzywił głowę, wyglądał z tym jak ptak porzucony przez stado, któremu wichura wyrwała spod nóg bezpieczną gałąź. Jassmont zaskoczył go i przeraził. - Czy to, co pan wie, nie ma wpływu na pańskie działania?<br>Jassmont odchrząknął, strzelił palcami i odparł prawie obojętnie: - Żadnego.<br>Zamilkli. Zagłębili się w myślach. Świat za oknem, na ulicy, za płotem trwał i ulegał tysiącom przemian. Ścieżka ku ugorom za domem Szyca i moczarom błękitniała od wieczornego szronu, ślicznie i groźnie. Kilometr dalej, nad rzeką, siąpił ciepławy deszczyk. Krople opadały na powierzchnię rzeki, oślizgłe i duże. Mokre liście, czarne, bez życia