wiele czuje, więc milknie poezja. <br>Jeszcze dalekie wezwanie powtarza, <br>Do uniesienia treści niegotowa. <br><br>585<br>Dwudziestoletni poeci Warszawy <br>Nie chcieli wiedzieć, że Coś w tym stuleciu <br>Myślom ulega, nie Dawidom z procą. <br>Byli jak człowiek na szpitalnej sali, <br>Który śmiech dzieci i zabawy ptaków <br><br><br><br><br><br>590<br>Stara się pojąć raz tylko, ostatni, <br>Zanim nie zamkną się kamienne wrota, <br>I na przymierza z jutrem obojętny <br>Dba tylko o to, jak być wiernym chwili. <br>Nie ozdabiały starej barykady <br>595<br>Zorze ludzkości, wieszczów obietnice. <br>Zraniona mieczem stała Matka Boska <br>Nad żółtym polem i wiankiem poległych. <br><br>W zdumieniu młodzi rano dotykali <br>Stołu i krzesła, jakby w deszcz