Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
tekst. - Do licha z twoją robotą! Błędów nawtykałeś... Trzeba skończyć wreszcie ten raport.

- Dobra, kończymy. Zwłaszcza że czeka nas zaproszenie do głównego inżyniera. Ma piękną siedzibę. Pałac. Ikony. Samowar. W Petersburgu jeszcze studiował.
- Boże święty, przestańże wreszcie łgać.
Fryderyk zaśmiał się bijąc się w pierś.
- Kiedy to szczera prawda, Soniu. Zaprasza na czaj z samowara. Z cukrem.
Wkrótce uporali się z raportem, który nazajutrz miał być przedstawiony dyrektorowi budowy, zwanemu żartobliwie "Paszą", jako że Jakuci z Turków się wywodzą. "Pasza" był porywczy, rychło wpadał w gniew i niełatwo było mu dogodzić. Ale dzisiejszy raport wyglądał dobrze, roboty przebiegały sprawnie, nie zdarzyły
tekst. - Do licha z twoją robotą! Błędów nawtykałeś... Trzeba skończyć wreszcie ten raport.<br><br>- Dobra, kończymy. Zwłaszcza że czeka nas zaproszenie do głównego inżyniera. Ma piękną siedzibę. Pałac. Ikony. Samowar. W Petersburgu jeszcze studiował.<br>- Boże święty, przestańże wreszcie łgać.<br>Fryderyk zaśmiał się bijąc się w pierś.<br>- Kiedy to szczera prawda, Soniu. Zaprasza na czaj z samowara. Z cukrem.<br>Wkrótce uporali się z raportem, który nazajutrz miał być przedstawiony dyrektorowi budowy, zwanemu żartobliwie "Paszą", jako że Jakuci z Turków się wywodzą. "Pasza" był porywczy, rychło wpadał w gniew i niełatwo było mu dogodzić. Ale dzisiejszy raport wyglądał dobrze, roboty przebiegały sprawnie, nie zdarzyły
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego