Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Wania i po chwili ukazywał się już w oknie, żeby pochwalić się, jak szybko potrafi wbiec po schodach.

Pewnego dnia ciotka Mandrowska - tak ją bowiem nazywaliśmy między sobą - zjawiła się niespodziewanie na podwórzu z pogrzebaczem w dłoni i goniąc Wanię, wołała śpiewnym, czułym głosem:

- Waniuszka! A bodajś skisł, diable przeklęty! Zatłukę cię!

Wywijała przy tym pogrzebaczem, a wyraz jej grubych warg i wybałuszonych oczu budził przerażenie.

Wania uciekał co sił, krył się za występami muru i za skrzynią śmietnika, aż wreszcie zapędzony w róg podwórza, wpadł w ręce matki. Z trwogą czekaliśmy, co teraz nastąpi. Ciotka Mandrowska grubym ramieniem zagarnęła głowę
Wania i po chwili ukazywał się już w oknie, żeby pochwalić się, jak szybko potrafi wbiec po schodach.<br><br>Pewnego dnia ciotka Mandrowska - tak ją bowiem nazywaliśmy między sobą - zjawiła się niespodziewanie na podwórzu z pogrzebaczem w dłoni i goniąc Wanię, wołała śpiewnym, czułym głosem:<br><br>- Waniuszka! A bodajś skisł, diable przeklęty! Zatłukę cię!<br><br>Wywijała przy tym pogrzebaczem, a wyraz jej grubych warg i wybałuszonych oczu budził przerażenie.<br><br>Wania uciekał co sił, krył się za występami muru i za skrzynią śmietnika, aż wreszcie zapędzony w róg podwórza, wpadł w ręce matki. Z trwogą czekaliśmy, co teraz nastąpi. Ciotka Mandrowska grubym ramieniem zagarnęła głowę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego