by nie było, to "ty" wyszło jakoś samo z siebie,<br>Zaśmiał się szatańsko, podszedł do stolika, nalał sobie whisky i usiadł naprzeciwko mnie.<br> - Może wymyślimy coś pośredniego? - zaproponował. - Każde z nas dysponuje czymś, na czym temu drugiemu zależy. Ty masz w ręku moje pieniądze, ja mam w ręku twoje życie. Zgadza się?<br>Kiwnęłam głową,<br>- I co najśmieszniejsze, nic nam z tego nie przyjdzie - powiedziałam zgryźliwie. - Ty, zabijając mnie, tracisz forsę. Ja, siedząc na twojej forsie, tracę życie. Widzisz jakieś rozwiązanie? Bo ja nie.<br>- Ja widzę kilka. Z początku nawet myślałem, żeby cię po prostu przyjąć do spółki, ale to na nic. Masz