Albinem na mostkach kapitańskich mijających się w porcie statków, w pięknych granatowych mundurach galowych, z kordzikami u pasa, i salutowaliśmy banderze i sobie, przykładając dwa palce do daszka białej oficerskiej czapki z wielkim orłem i kotwicą, bo właśnie Albin wracał z rejsu do Indii, a ja wypływałem w podróż do Ziemi Ognistej...<br>i myśleliśmy o przyszłości, o nadziei, o życiu,<br>aż weszła między nas śmierć: obaj zdążyliśmy się już z nią oswoić tam, na północy, i później, w drodze na południe, ale ten zgon uderzył w nas z niesłychaną siłą: widzieliśmy martwe ciało naszego kolegi, potrąconego przez samochód wojskowy tuż za murami