rodzinę w kraju, odpowiedział zuchwale: "ja rodzinę wywiozłem ze sobą, nigdy się z nią nie rozstaję'', i wymownie pogłaskał się po kroczu.<br>Bezszelestnie Terey stąpał po grubym dywanie, który go wiódł prosto do baru. Długie ramiona wiatraka obracały się od niechcenia. Francuz przycupnął już z podgiętymi kolanami na wysokim stołku. Złociła się whisky nalana w szklanki.<br>- No, nareszcie.<br>- Trzeba było zaczynać samemu.<br>- Wiesz dobrze, że alkohol nie sprawia mi przyjemności, to klucz do rozmowy. Lubię mieć słuchacza. Samotność? Można ją odczuć dopiero w Azji, w morzu ludzkim, obojętnym, giniemy tu, zagubione drobiny, całkiem obcy i zbędni.<br>Terey dosiadł stołka. Podniósł szklankę