przy drzewie pod zegarowym szczytem. Zadygotali ewangeliści i apostołowie, jakby znów gotując się do pochodu. Zdawało się, że lada chwila ruszą w swoją wędrówkę, że dzwonki kurantu zadzwonią im dawną pieśń: <br><br><div1>Mija wiosna, mija lato, <br>Mija jesień, mija zima, <br>idą, idą w dal godziny, <br>nic ich w drodze nie powstrzyma. <br>Złotolity krąg Zodiaku <br>z wolna się nad ziemią kręci, <br>idą, idą w dal godziny <br>ku mrokowi niepamięci. </><br><br>Było to jednak tylko złudzenie - ostatni jęk i dreszcz konającego zegara. Kiedy zastygł mechanizm i wszystko ucichło, siwowłosy starzec zwrócił krwawe oczodoły na zebranych w kościele rajców. <br>- Ukarałem waszą pychę! Zniszczyłem moje dzieło. Biada