głębi<br>spróchniałego pnia mówiła mi o nich wrona złowróżebna.<br> - Pójdziemy, jedni do Afryki skwarnej, drudzy do kraju<br>Scytów, na Kretę lub do Bretanii, na krańce świata. Czyż<br>będzie mi wolno kiedyś, po długim wygnaniu, powitać<br>w uniesieniu rodzinne pola, ubogą strzechę mojej chaty<br>ukrytą wśród kłosów, które były moim królestwem. Żołdak<br>nieludzki dzierżyć będzie tę żyzną rolę! Barbarzyńca<br>zbierze plon! Dla niego obsiałem moje ziemie! Idź teraz<br>szczepić twoje grusze, o Meliboeusie, idź podcinać winnice!<br>Idźcie kozy, idź moja trzodo ongi szczęśliwa. Spoczywając<br>pod zielonym sklepieniem nie będę was - zawieszonych na<br>zboczu porosłym krzewami róży - gonił oczami. Odtąd już<br>koniec pieśniom