Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
manewrował sapiący parowóz. Ominęli hałdy węgla, przeszli kładkę nad wykopem, zostawili za sobą rusztowania i trzymając się za ręce wsiąknęli w mroczne wnętrze stepu. Wędrowali wśród szeleszczących traw, owiani tchnieniem nocy.
- Prowadzisz owieczkę na stos całopalny?
- Och, Sonia. Nie kpij. Dlaczego nie mielibyśmy się przejść? Nie sprawia ci to przyjemności? Zresztą musimy porozmawiać. Co z nami będzie, Sonia?
- Posłuchaj traw. Popatrz w gwiazdy. Odetchnij świeżym powietrzem. I nie przejmuj się tym. Nie warto.
- Powiedz, co mam zrobić? Rozumiem, że sam powinienem to wiedzieć. Ale dalibóg nie wiem... - zacukał się licząc, że ona coś powie, ale Zosia szła milcząc. - Może to wszystko
manewrował sapiący parowóz. Ominęli hałdy węgla, przeszli kładkę nad wykopem, zostawili za sobą rusztowania i trzymając się za ręce wsiąknęli w mroczne wnętrze stepu. Wędrowali wśród szeleszczących traw, owiani tchnieniem nocy. <br>- Prowadzisz owieczkę na stos całopalny? <br>- Och, Sonia. Nie kpij. Dlaczego nie mielibyśmy się przejść? Nie sprawia ci to przyjemności? Zresztą musimy porozmawiać. Co z nami będzie, Sonia? <br>- Posłuchaj traw. Popatrz w gwiazdy. Odetchnij świeżym powietrzem. I nie przejmuj się tym. Nie warto. <br>- Powiedz, co mam zrobić? Rozumiem, że sam powinienem to wiedzieć. Ale dalibóg nie wiem... - zacukał się licząc, że ona coś powie, ale Zosia szła milcząc. - Może to wszystko
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego