Polanie, dziękując kolegom za gotowość do akcji.<br>- Po rozmowie na szczycie Wsołowej z kierowcą gazika, udałem się wraz z synem po śladach auta ciągnąc sanki z bagażem, które bez przerwy się wywracały. Po jakimś czasie dobrnąłem do kaplicy koło szlaku i dalej za śladami do szałasu, który stoi przy drodze. Zrobiliśmy sobie odpoczynek, było już szaro, potem zrobiło się ciemno, zerwał się wiatr, zaczął sypać śnieg, w świetle latarki widziałem ślady skutera śnieżnego, które prowadziły w las, ciągle pod górę. Ślad ten zaprowadził nas na szlak czerwony, gdzie zmęczony zostawiłem sanki i przez szczyt Turbacza jakoś dobrnąłem z synem do schroniska. Mam