Wykrada oręż z dłoni fachowcowi,<br>Lecz nie odbierze mu chętki i wprawy.<br><br>Adwokat<br>Tak całość sprawy w formułę oprawię,<br>Zuzanno, wołaj, bo "qui tacent, clamant''...<br>Zwiodła cię pycha, zaszlachtował amant,<br>Lecz nie zawiedziesz się nigdy na prawie.<br><br>*<br>Gdzie o Rubensie nie słyszano nawet<br>(Obfitość boczków bunt by wskrzesić mogła)<br>Miała Zuzanna dwa posępne biodra,<br>Szczęki wysmukłe jak szkielecik wróbli.<br><br>Deszcz ją obmywa, odziewa ją pająk,<br>Balową suknię uplata pomału,<br>A czterej starcy uparcie zdążają<br>Do niepochwytnych zarysów morału.<br>Kanon<br>(1965)</><br><br><br><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>KANON</><br>Oddechem poezji jest śnieg albo sadza<br>Kiedy śnieg jest oddechem - krzewy stoją czarne<br>A jeśli sadza - to oprósza dłonie<br>Zakochanych