zmrocze,<br>Spłodzone samo przez się w sennej bezzadumie.<br>Nieoswojone z niebem patrzy w podobłocze<br>I węszy świat, którego nie zna, nie rozumie.<br><br>Swym cielskiem kostropatym kąpie się w kałuży<br>Co nęci, jak ożywczych jadów pełna misa,<br>Czołgliwymi mackami krew z kwiatów wysysa<br>I ciekliną swych mętów po ziemi się smuży.<br><br>Zwierzę, co trwać nie zdoła zbyt długo na świecie,<br>Bo wszystko wokół tchnieniem zatruwa i gasi,<br>Lecz gdy ty białą dłonią głaszczesz je po grzbiecie,<br>Ono, mrucząc, do stóp twych korzy się i łasi.</><br><br><br><div type="poem" sex="m">* * *<br><br>Czasami mojej ślepej posłuszny ochocie<br>Pragnę w tobie mieć czujną na byle skinienie<br>Sługę, co pieszczotami gasi