w tutejsze tryby dostali.<br>- Ej, ej, czyżby? - odpowiadałem na aforyzmy w tym stylu, czasem wdając się w dyskusję, częściej jednak starając się ją uciąć. Bo jałowa. A zresztą, nie miałem zamiaru u Malińskiego wiekować. Nie mówiąc już o tym, że z chwili na chwilę coraz trudniej było u niego wytrzymać. Zwłaszcza kiedy słońce, minąwszy wieżę Św. Bartłomieja, zaczynało bić wprost w okna pawilonu, gdzie leżał Maliński. Wtedy wychodziłem od niego. Na dworze w tych godzinach też już panował żar. Ale po dusznym szpitalu, mimo że rozpalone, powietrze na otwartej przestrzeni wydawało mi się balsamiczne