Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 5 (153)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
matki. Gardziłaś nią, bo cię nie rozpieszczała, co? Ze mną też się nie liczysz, chociaż cię utrzymuję. Czekaj ty, k..., zaraz nauczę cię szacunku!
Julian Bilewicz gwałtownie zerwał się zza stołu, jednym susem dopadł żony i z całej siły pchnął ją w kierunku ściany tak, by odciąć jej możliwość ucieczki...

Żywa pochodnia

Halina Bilewicz od jakiegoś czasu oczekiwała już ataku męża, ale nie spodziewała się, że nastąpi on z taką siłą. Zaskoczona, upadła, uderzając głową o szafkę. Lekko ją to zamroczyło, ale instynktownie próbowała się od razu podnieść. Robiła to niezgrabnie, więc nie zdążyła. Oprawca w rosnącej furii zaczął ją kopać
matki. Gardziłaś nią, bo cię nie rozpieszczała, co? Ze mną też się nie liczysz, chociaż cię utrzymuję. Czekaj ty, k..., zaraz nauczę cię szacunku!&lt;/&gt;<br>Julian Bilewicz gwałtownie zerwał się zza stołu, jednym susem dopadł żony i z całej siły pchnął ją w kierunku ściany tak, by odciąć jej możliwość ucieczki...<br><br>&lt;tit&gt;Żywa pochodnia&lt;/&gt;<br><br>Halina Bilewicz od jakiegoś czasu oczekiwała już ataku męża, ale nie spodziewała się, że nastąpi on z taką siłą. Zaskoczona, upadła, uderzając głową o szafkę. Lekko ją to zamroczyło, ale instynktownie próbowała się od razu podnieść. Robiła to niezgrabnie, więc nie zdążyła. Oprawca w rosnącej furii zaczął ją kopać
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego