Typ tekstu: Książka
Autor: Wiedemann Adam
Tytuł: Sęk Pies Brew
Rok: 1998
Musimy z nim pochodzić, aż się całkiem wypróżni - zaopiniowała Baata, a więc chodzimy sobie, spacerujemy pomalutku, zwiedzamy miasto, aż tu nagle - kogoż to my widzimy! (Oczywiście była to Iwonka z Robertem i - ku mojemu zaskoczeniu - wózkiem dziecięcym z niemowlęciem w środku. Iwonki bym nie poznał; miała zupełnie inny kolor włosów, a do tego przestała chodzić w okularach. Roberta ujrzałem po raz pierwszy, był zupełnie zwyczajny; nosił, rzecz jasna, wąsy i spodnie od dresu.)
- Wywołaliśmy wczoraj twojego ducha - powiedziała Baata do Iwonki, gdyśmy się już (serdecznie) przywitali - i wiemy, co robiłaś od siódmej wieczorem do piętnaście po.
Twarz Iwonki spłonęła, jak to mówią
Musimy z nim pochodzić, aż się całkiem wypróżni - zaopiniowała Baata, a więc chodzimy sobie, spacerujemy pomalutku, zwiedzamy miasto, aż tu nagle - kogoż to my widzimy! (Oczywiście była to Iwonka z Robertem i - ku mojemu zaskoczeniu - wózkiem dziecięcym z niemowlęciem w środku. Iwonki bym nie poznał; miała zupełnie inny kolor włosów, a do tego przestała chodzić w okularach. Roberta ujrzałem po raz pierwszy, był zupełnie zwyczajny; nosił, rzecz jasna, wąsy i spodnie od dresu.)<br>- Wywołaliśmy wczoraj twojego ducha - powiedziała Baata do Iwonki, gdyśmy się już (serdecznie) przywitali - i wiemy, co robiłaś od siódmej wieczorem do piętnaście po.<br>Twarz Iwonki spłonęła, jak to mówią
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego