ja-go-dy!", "Poziomki, poziomki!" I już trzaskanie drzwiami, tupot na kuchennych schodach: "Po czemu litr?" Znajoma, bliska muzyka. <br>Mama śpiewa mi niegłośno ciepłym mezzosopranem, bo głos ma<br>szkolony. Zaczęło się od kołysanek przy siatce mojego łóżka, potem przyszły piosenki ludowe, legionowe, które wujkowie przynieśli od Piłsudskiego, a i kabaretowe, a jakże! Kiedy mama śpiewa niemiecką piosenkę dla dzieci, śmieję się, podskakuję, klaszczę: "<foreign>So sollen sich meine Händchen drehen</>"... Ale nie daj Bóg, aby zaśpiewała:<br><foreign>Seńor et seńorita,<br>de mains de la Carmencita<br>acceptez les violettes</>...<br>Ta melodia wyciska mi z oczu łzy wielkie jak groch, nikt nie wie <br>dlaczego. A to